Być może wiecie, a może nie, że król Władysław Jagiełło odwiedzał Szydłów aż 17 razy. Tyle jego wizyt odnotowali kronikarze. Czy zastanawialiście się jednak, co tak naprawdę król tutaj robił? Teraz macie wyjątkową okazję się tego dowiedzieć. Razem z Tomaszem Olszackim przejdziemy się śladami pierwszego z Jagiellonów po szydłowskim zamku. Przy okazji, a może przede wszystkim, poznamy bliżej pałac królewski, wzniesiony właśnie za panowania tego monarchy.

Transkrypcja

Piotr Walczak: Do Szydłowa często przyjeżdżał król Władysław Jagiełło. Kronikarze zanotowali aż 17 jego wizyt w Szydłowie. Były to wizyty zazwyczaj w miesiącach późnojesiennych, zimowych. O tym, jak król poruszał się po zamku, co tutaj robił, opowie nam zapewne, nie kto inny, jak Tomasz Olszacki. Witaj Tomku.

Tomasz Olszacki: Cześć Piotrze. Dzień dobry Państwu.

Cóż, wybierzmy się zatem trasą, którą przemierzał Władysław Jagiełło, podczas swoich szydłowskich pobytów. Jesteśmy na ganku zachodniego muru obwodowego i król pewnie wkraczał na ten ganek korzystając uprzednio z noclegu w wieży mieszkalnej znajdującej się tutaj we wschodniej części Skarbczyka.

Następnie przechodząc drewnianym gankiem król mijał cylindryczną wieżę ostatecznej obrony, która wznosiła się w miejscu późniejszego, do dziś zachowanego, zachodniego skrzydła skarbczyka. Mijając wieżę przechodził już na ganek murów obwodowych. Następnie zaś kierował się w stronę budynku, który zwykliśmy nazywać Pałacem Królewskim.

Ów rytuał królewskiego przejścia, do którego analogię znajdować możemy w różnych utrwalonych, w dawnych zapiskach, rytuałach eksponowania monarchy podczas sesji sądowych, czy też okoliczności związanych z koronacją królewską, mógł mieć miejsce także i w Szydłowie.

Monarcha bowiem krocząc gankiem muru obronnego, zmierzał w stronę pałacu, gdzie miała się odbyć kolejna sesja sądowa, związana z sądami ziemskimi ziemi sandomierskiej. Król zmierza w stronę zachodniej części Pałacu Królewskiego, wewnątrz której mieści się królewska komnata. Przez nią natomiast przejdzie do sali wielkiej, tronowej, czy też sądowej, w której odbywały się posiedzenia królewskiego sądu.

Przyjrzyjmy się jeszcze całemu Pałacowi Królewskiemu. Szanowni Państwo jest to naprawdę zupełnie wyjątkowy budynek w dziejach polskiej historii architektury, który jest taką żywą pocztówką z przeszłości.

Otóż jeśli wyobrazilibyśmy sobie taką przedziwną sytuację, w której, na skutek jakiejś klęski, zniknęłyby wszystkie polskie gotyckie kościoły, przetrwałby zaledwie jeden, inne oglądalibyśmy w fundamentach, i ten jeden gotycki kościół stałby się jakby punktem odniesienia do wszelkich porównań, wszelkich analogii, wszelkich hipotez dotyczących pozostałych budynków, to tak właśnie jest z Pałacem Królewskim w Szydłowie.

Jest to jedyna na terenie dawnego Królestwa Polskiego zachowana królewska rezydencja. Integralnie zachowany budynek w zasadzie, z wyjątkiem jego górnej partii murów, która została zrekonstruowana w okresie powojennym. Zachował się on z pełnym podziałem na wewnętrzne przestrzenie. Jest dla nas dzięki temu znakomicie czytelny, a badania archeologiczne uzupełniły jeszcze wiedzę o tej budowli, którą za chwilę Państwu dokładniej przekażemy.

Wracając do króla Władysława, kierował on się gankiem w stronę tego otworu wejściowego zaznaczonego portalem w górnej kondygnacji. Obecnie nie mamy tutaj odcinka drewnianego ganku, którym król zszedłby na dół, ale możemy sobie to niejako wyobrazić, że właśnie gdzieś tutaj znajdowały się drewniane schody prowadzące do portalu wiodącego do królewskiej komnaty. 

Inni uczestnicy sesji sądowych, czy też innego rodzaju audiencji, spotkań z królem udawali się natomiast schodami, których przebieg był mniej więcej taki jak schodów obecnie zrekonstruowanych. Wchodzili oni przez ogromny, mający więcej niż 3 metry wysokości, portal do przestrzeni sali sądowej.

I tym właśnie portalem Władysław Jagiełło wkraczał na teren królewskiego pałacu, do komnaty, czyli zachodniej lokalności w górnej kondygnacji budynku. Było to pomieszczenie prywatne, oddzielone od sali znajdującej się od strony wschodniej, do której przejdziemy później.

Komnata prezentuje nam pełne splendory królewskiego majestatu. Do nich odwołuje się tron, na którym chyba zresztą przysnął jakiś sługa zamkowy, pod naszą nieobecność. No, ale cóż. Król bywał w Szydłowie w cyklach nieciągłych, co jakiś czas, więc z pewnością takie sytuacje mogły się tutaj zdarzyć.

Przyjrzyjmy się jednak pomieszczeniu, jego centralną partię zajmuje kominek, którego relikty tutaj widzimy. Kominek przykryty był niegdyś okazałą kapą, a format tejże kapy miał postać wycinka ostrosłupa.

Tutaj palił się ogień, który przesłonięty był zapewne przy pomocy maty, w każdym razie jakiejś przesłony, która chroniła przed gorącem. Przed nim rzeczywiście zasiadać mógł monarcha, pewnie za stołem. Może w taki sposób, w jaki wyobrażony został książę Jean de Berry na pięknych „Godzinkach” malowanych przez braci z Limbourga, czyli znakomitym XV-wiecznym dziele, rycinie swego czasu.

Szanowni Państwo, ściany obecnie wydają się tutaj gołe, pokryte są pierwotnym, średniowiecznym tynkiem. Natomiast pewnie wraz z przyjazdem królewskim, na tynkach tych, na ścianach rozwieszane były barwne tapiserie. Tutaj znów możemy odnajdować analogie w średniowiecznych przekazach ikonograficznych.

Po obu stronach kominka widzimy otwory okienne z sediliami, czyli takimi oto siedziskami. Kiedyś te otwory oczywiście przesłonięte były w nieco inny sposób i pewnie było tu nieco cieplej. Natomiast można było sobie tu właśnie zasiąść i przyglądać się pięknym widokom doliny rzeki Ciekącej, płynącej tuż pod zachodnim zboczem szydłowskiego masywu miejskiego.

Wychodząc z siedzisk spójrzmy tam: jeszcze jedno okno. Okno, które dla odmiany skierowane było na przestrzeń królewskiego ogrodu, rozpościerającego się na południe od Pałacu Królewskiego w obrębie murów miejskich.

Całość przykryta była niegdyś otwartą więźbą dachową. We wnętrzu tym, pewnie w przerwach sesji sądowych, audiencji, odbywały się prywatne spotkania króla. Była więc to taka przestrzeń nieco bardziej intymna, prywatna. Być może odbywały się tutaj także jakieś reprezentacyjne bankiety królewskie, organizowane w trakcie przyjazdu monarchy do Szydłowa.

Od strony południowo-wschodniej widzimy jeden jeszcze portal, ukryty tutaj oto, który wiódł do miejsca, gdzie król chadzał piechotą, czyli do latryny, niegdyś mającej drewnianą formę, osadzoną na drewnianej podbudowie. Tutaj dwoje drzwi chroniło wejście do komory latrynowej, z której mógł korzystać monarcha.

Tutaj może warto dodać, że Władysław Jagiełło, jak donosi Jan Długosz, miał osobliwy zwyczaj defekacji w towarzystwie co przedniejszych możnych, którzy otaczali jego dwór i podówczas to, zresztą król ponoć był bardzo przystępny i można było z nim wiele spraw wspólnie na osobności załatwić. Ale przejdźmy dalej.

Dochodzimy do portalu prowadzącego do sali tronowej, sali sądowej, czyli wschodniej części Pałacu Królewskiego. Niegdyś w tym miejscu znajdował się drewniany rygiel. Można zatem było odciąć zupełnie salę sądową od tej prywatnej przestrzeni królewskiej, zapewniając tym samym monarsze bezpieczeństwo.

Sala, to chyba, niewiele przesadzając, najstarsza sala sądowa zachowana w obrębie dawnego Królestwa Polskiego. Widzimy wielką przestrzeń niegdyś przykrytą drewnianą kolebą, która to od strony wschodniej mieściła trybunę, na której zasiadał władca bądź jego przedstawiciel.

Obecnie natomiast sytuacja rozwiązana jest nieco inaczej. To znaczy: poziom, na którym ja stoję jest dawnym poziomem użytkowym. To tutaj, na tej wysokości, znajdowała się podłoga. W chwili obecnej, skutkiem prac, oczywiście zniszczenia budynku, późniejszych prac konserwatorskich wyeksponowane jest to w taki sposób, że widzimy jednocześnie poziom górnej i dolnej kondygnacji. Do tej dolnej zaraz przejdziemy.

Zatrzymajmy się jeszcze jednak na kondygnacji górnej. Otóż wyobraźmy sobie: tym oto portalem, niegdyś oczywiście ozdobionym kamieniarką, wkracza na salę Władysław Jagiełło. Z lewej strony znajdowała się trybuna dla muzyki. Tutaj pewnie zasiadali muzykanci, którzy uświetniali królewskie wejście.

Dalej widzimy okazały, wysoki portal, którym wchodzili inni uczestnicy tych zebrań, nie drogą królewską, zupełnie osobno.

Monarcha natomiast kierował się ku wschodowi, gdzie zasiadał pośród trzech skierowanych na niego, wielkich, prostokątnych, gotyckich, otworów okiennych, zdobionych wspaniałą kamieniarką, o której może przy innej okazji jeszcze sobie porozmawiamy. Tam pewnie stał królewski tron. Natomiast osoby uczestniczące w sesjach sądowych, w tym podsądni, musieli zgodnie z średniowiecznymi zwyczajami przysięgać wobec Boga.

Tym samym niezbędnym elementem przestrzeni sądowej było miejsce sacrumkaplica. Tutaj widzimy gotycki portal, ostrołuczny tym razem, prowadzący do kaplicy. Sama kaplica zachowała się wyłącznie w partii przyziemnej. Co ciekawe próg portalu, dobrze zresztą przez lata wychodzony, znajduje się około metr wyżej, niż poziom podłogi sali sądowej, sali audiencyjnej, a to dlatego, aby przysięgający wobec świętości, wobec Boga, podsądni byli dobrze widziani przez wszystkich zgromadzonych tutaj na sali sądowej. Zresztą analogie do tego rodzaju rytuałów, procedur znajdujemy w czeskim piśmiennictwie dotyczącym tamtejszego prawa ziemskiego.

Patrząc teraz w stronę dolnej kondygnacji pełniącej funkcje gospodarczo-magazynowe, zauważamy takie oto murowane konstrukcje, które związane były z piecami ogrzewającymi wnętrze sali sądowej podczas królewskich sesji.

Zapraszamy zatem do odwiedzenia Pałacu Królewskiego w Szydłowie. To tylko tutaj możecie Państwo przejść królewską ścieżkę Władysława Jagiełły.

Transkrypcja: Kasia Krzemińska