Późny, majowy poranek. Ostatni poranek pewnej zamkowej myszy, która w porę nie zauważyła nadlatującej pustułki. Słońce zaczyna już przypalać. Na niebie nie ma ani jednej chmurki. Pustułki nie spieszą się ze śniadaniem. Rozmawiają krótkimi piskami. O ostatniej potyczce z kawkami. O parze błotniaków, które założyły gniazdo w dolinie. O jerzykach, które wróciły kilka dni temu i rozdzierają błękit nieba przenikliwym jazgotem. Pod murami zieleni się trawa, leniwie płynie strumień. Pustułki celebrują śniadanie. Nie ma się co spieszyć…

Piotr Walczak